No
to jestem! Wróciłam! Miałam pisać codziennie, ale pierwsze dwa
dni byłam tak załamana, że na nic nie miałam ochoty. Na szczęście
dzień trzeci okazał się tym szczęśliwym (do trzech razy sztuka?)
i wracam z podniesioną głową i wynajętym mieszkaniem!
To
co- może zacznę od tych, które odrzuciłam? Pokażę Wam po kilka
zdjęć, ale od razu zaznaczam, że te mieszkania wyglądają
na zdjęciach zdecydowanie lepiej niż w rzeczywistości. A poza tym
odrzucałam je głównie ze względu na ograniczony budżet,
straaaaaszną łazienkę lub schody znajdujące się wewnątrz
mieszkania, którymi trzeba było pokonać dwa piętra żeby z salonu
dostać się do sypialni- Ci Holendrzy to mają zdrowie! Ja dziękuję
:)
MIESZKANIE
1:
Minusy:
za duże, za ciemne, łazienka nie w moim stylu
Minusy:
nie w moim budżecie. Poza tym mieszkanie było piękne,
wyremontowane, z dużym tarasem i w samym centrum.
MIESZKANIE
3:
Minusy: Mieszkanie 2 piętrowe- na dole tylko kuchnia i pralnia a cała reszta 2 piętra wyżej. Bardzo mała łazienka. Widok z okna nieziemski ale mieszkanie położone na "wyspie" przez co nieco utrudniona komunikacja, zwłaszcza ta "poimprezowa" :)
Minusy: Mieszkanie 2 piętrowe- na dole tylko kuchnia i pralnia a cała reszta 2 piętra wyżej. Bardzo mała łazienka. Widok z okna nieziemski ale mieszkanie położone na "wyspie" przez co nieco utrudniona komunikacja, zwłaszcza ta "poimprezowa" :)
Minusy:
Za duże, za ciemne, za stare, piętrowe i słaba okolica. Łazienka
do najpiękniejszych też nie należała :) To tak w skrócie :D
Minusy:
tylko jeden, ale dla mnie duży- S C H O D Y, nieziemskiej długości
i mega strome prowadzące z salonu do sypialni z łazienką i
garderobą. Ja z moją sklerozą musiałabym co chwilę latać na
trasie góra-dół-góra bo czegoś zapomniałam. Poza tym mieszkanie
bardzo ładne, odnowione, jasne i czyste.
Minusy:
schody + nie w moim budżecie. Poza tym świeżo wyremontowane i
naprawdę ładne!... ale schody... schody wszędzie...
Minusy:
ciemne, zaniedbane, mikroskopijna łazienka
I
to by było na tyle jeżeli chodzi o narzekanie :)
Poprzednio
trochę mnie skrytykowaliście, że wybrzydzam tylko to ja zrobiłam
błąd nie podając Wam budżetu, jakim dysponuję a myślę, że ma
to w tej sytuacji duże znaczenie. Byłam pewna, że w tej cenie
można naprawdę znaleźć coś fajnego stąd moje zaskoczenie na to,
co znajdowałam na stronach agencji nieruchomości.
Choć
trochę to trwało i kosztowało dużo nerwów znalazłam w końcu
coś dla siebie. Idealnie nie jest, ale jest czysto, ładnie,
schludnie, w miarę w jednym stylu, w pięknej lokalizacji i 400 euro
taniej niż wszystkie powyższe mieszkanie. Za te zaoszczędzone 400
euro miesięcznie już też wiem, co zrobię, ale o tym później :p
I
moje przyszłe mieszkanie. Dodam parę swoich „warszawskich”
dodatków i od razu zrobi się przytulniej i po mojemu domowemu :)
W
tym miejscu bardzo chciałam podziękować mojej kochanej Eweli za
pomoc w wyborze mieszkania, podniesienie mnie na duchu, „kopa”
energetycznego i przemówienie do rozsądku :D Tak - wynajmowane
mieszkanie nigdy nie będzie takie jak by się chciało. Tak -
trzeba iść na różne kompromisy i nie przesadzać z kosztami.
Zwłaszcza jak wynajmuje się mieszkanie za granicą i nie wie się
jak długo się tam zostanie. Lepiej założyć mniejszy budżet i
niższy standard, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na
zwiedzaniu danego kraju i korzystanie z jego możliwości :)))
My
zaczęliśmy zwiedzanie już w tej weekend! Był i Amsterdam i
Scheveningen. Okazało się, że nad morze mam 30 minut
samochodem. Nigdy tam blisko morza nie mieszkałam w związku z tym
plan na najbliższe miesiące i upłynnienie zaoszczędzonych na
mieszkaniu pieniędzy zrodził się w zasadzie sam. Zostanę surferką
:)
:D
Z
Amsterdamu niestety nie mam zdjęć (nie wiem jak to się stało) ale
z Scheveningen coś się znalazło. Mieliśmy tyle szczęścia,
że załapaliśmy się na wystawę starych samochodów :)
I
to tyle mojej przygody mieszkaniowej. Za miesiąc będę Wam
pokazywać jak zmieniam holenderskie mieszkanie tak by było bardziej
po „mojemu”. Będzie ciekawie :)
A
teraz życzę Wam i sobie cudownego tygodnia!!!
A.
A.
Ślicznie tam u Ciebie!
OdpowiedzUsuń